Dzień 12 (31 sierpnia 2018)
Santo Stefano, Norcia, Castelluccio, Rzym
Opuszczamy ze smutkiem La Corte del Gusto. Przepiękne, relaksujące miejsce. Jeszcze kilka zdjęć wzgórz regionu Marche i czas do Rzymu. Ale przecież nie bezpośrednio!
Zuza wynajduje jakąś dolinę niedaleko Castelluccio, która rzekomo jest ładna, no to jedziemy. Po drodze jest Norcia, jedyne większe miasto w okolicy, mające szanse na jakiś lokal. Lokali jest sporo, ale… Norcia bardzo ucierpiała podczas ostatniego trzęsienia ziemi. Nazwa tego miasta zupełnie wypadła mi z głowy. Nie byliśmy gotowi na to, co zobaczyliśmy. Na szczęście widać powolne podnoszenie się z ruin, ale i tak głos więźnie w gardle.
Rzeczone Castelluccio ucierpiało jeszcze bardziej. Otacza je przepiękna, niesamowita, gigantyczna dolina, ale miasteczko wystaje z niej jak cierń.
Po drodze przez wzgórza mijamy kolejne miasta widma, część zupełnie zrujnowana, część w remoncie, wszędzie tymczasowe domki, życie próbuje jakoś wrócić do normy, na ile to możliwe…
Okolice Rzymu zaprzeczają doświadczeniom ostatnich prawie 2 tygodni. Samochody, głupkowaci kierowcy, korki. Docieramy jednak do (zupełnie zwykłego) hotelu, jedziemy (zupełnie zwykłym) autobusem, wysiadamy na (zupełnie zwykłym) przystanku i idziemy na kolację na zupełnie niezwykłe Trastevere. Jest to absolutnie jedna z moich ulubionych dzielnic miejskich ever.
Po powrocie do hotelu padamy na ryje, ale około 2.00 budzi mnie poważne rypnięcie. Otóż burza. Deszcz zalewa balkon po kostki, a ja stoję tam i tak (cały na biało) i strzelam foty. O 4.00 było po wszystkim…
Dzień 13 (1 września 2018)
Rzym, Roma, Rome
Planując tę wycieczkę myśleliśmy, że Rzym wykorzystamy jedynie w celach lotniskowych i pizzowych na Trastevere. W wiadomościach podano jednak, że w sobotę mają w Rzymie przejściowo występować koleżanki Gauthier. I cóż, dzień spędziliśmy łażąc sobie po Rzymie, to tu to tam, jakaś fontanna, jakieś schody, jakieś ruiny, jakieś place, kościoły, mosty, rzeka itd.
Kiedyś twierdziłem bezceremonialnie, że Rzym jest be. Przyznaję się publicznie do błędu. Jeśli tylko unika się Termini i Piramide, i zrozumie się, że niestety uliczni handlarze nie znikną, Rzym jest super. Nawet jeśli jest miejscem rozstania z koleżankami Gauthier i ich zacnymi rodzicami i dziadkiem (Joanna and Nicolas – let’s do it again sometime).
Na poprawę humoru znaleźliśmy (nieco przypadkiem) świetny lokal z makaronem i mięskiem i zakończyliśmy wieczór spacerem samym środkiem Via del Corso (które, jak mniemam specjalnie dla nas, zamknięto dla ruchu samochodowego). Idealny Dzień Strikes Back!
Dzień 14 (2 września 2018)
Rzym, Warszawa
Śniadanie, walizki, check-out, samochód, stacja benzynowa, Hertz, lotnisko, kolejka, kolejka, kolejka, lot, bagaż, taksówka, dom. 14 dni, 4 regiony, ponad 30 miast, 28 knajp, dwie występujące w wielu miejscach i potężnie urocze koleżanki Gauthier oraz ich zacni rodzice wraz z dziadkiem, cudowne widoki, cudowne miasteczka, cudowna bachorzyca z małżonką, cudowny wyjazd. We’re home (ale przecież nie na długo…)