Wodospady Iguazu to jedno z najbardziej znanych miejsc w Ameryce Południowej.
To jeden z siedmiu nowych naturalnych cudów świata. Już od 1984 roku znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO
Ja kojarzyłam je z Brazylią, a Kamil bardziej z Argentyną. W rzeczywistości znajdują się na granicy tych dwóch państw, a w pobliżu przebiega także granica z Paragwajem. „Iguacu” w języku zamieszkujących te tereny Indian z plemienia Guarani znaczy „Wieka Woda”.
Wodospady Iguazu mają około 2 i pół kilometra szerokości i składają się z 275 odrębnych progów skalnych. Ogromna masa wody spada do wąwozu głębokiego na 80 metrów. Skoro liczby te robią wrażenie, to co dopiero mówić o samym wodospadzie.
Jak się dostać do Iguazu?
W pobliżu wodospadów znajdują się dwa lotniska. Jedno po stronie argentyńskiej i jedno po stronie brazylijskiej. Z obu lotnisk jest naprawdę blisko do odpowiednich parków narodowych, co wykorzystaliśmy w drodze powrotnej. Przylecieliśmy do Puerto Iguazu (Port lotniczy Cataratas del Iguazu IGR) z Buenos Aires liniami LATAM. Można tu dolecieć z trzech lotnisk Buenos Aires oraz z Cordoby, Mendozy, Salty i Rosario. Z lotniska bardzo łatwo można dostać się taksówką do hotelu lub od razu do parku narodowego.
Z lotniska brazylijskiego skorzystaliśmy w drodze powrotnej. Port lotniczy Foz do Iguacu IGU jest zdecydowanie większy i jest portem międzynarodowym. Można stąd wylecieć do Salty, Sao Paolo, Rio de Janeiro i innych większych miast brazylijskich, a także do Limy (Peru). Z brazylijskiego parku narodowego dostaliśmy się na lotnisko w 6 minut taksówką. Na lotnisku znajdują się szafki, w których można przechować bagaż, co zdecydowanie ułatwia zwiedzanie w dniu lotu.
Z tego, co czytałam, można dostać się do Puerto Iguazu drogą lądową. Jednak w związku z ogromnymi odległościami między południowoamerykańskimi miastami, nawet tego nie rozważaliśmy.
Gdzie nocować w pobliżu Iguazu ?
W pobliżu parków narodowych Iguazu/Iguacu znajdują się 3 miejscowości – argentyńskie Puerto Iguazu, brazylijskie Foz do Iguacu i paragwajskie Ciudad del Este.
Argentyńskie Puerto jest od brazylijskiego Foz mniejsze i bardziej spokojne. To właśnie tam nocowaliśmy. Jest to typowa noclegownia – hotele, hostele, knajpki i sklepy z pamiątkami. Natknęliśmy się też na szpital i aptekę. Nasz hotel znajdował się dość daleko od centrum miasteczka, ale nie ma zupełnie potrzeby, by często je odwiedzać. Taksówki są dość tanie i łatwo dostępne. Co ciekawe, na mieście są postoje taksówek należące do konkretnego taksówkarza. Jest to jego prywatna budka, przed którą parkuje samochód, a jak akurat wiezie klienta, to można do niego zadzwonić na podany numer telefonu. W miasteczku jest dość duży wybór restauracji, nie są to może wybitne miejsca, ale dobry kawał argentyńskiego mięsa można zjeść.
Wybór hotelu w Puerto nie był łatwy. Hotele sprawiały dobre wrażenie na zdjęciach na booking.com czy na własnych stronach, miały niestety słabe opinie. Wybraliśmy hotel Guamini Mision, bo wyglądał najciekawiej i jest stosunkowo nowy. Hotel mieści się w bardzo ciekawych zabudowaniach, jest parterowy, do pokoi wchodzi się bezpośrednio z pięknego ogrodu.
Przywitała nas bardzo miła obsługa, dostaliśmy lepszy pokój niż zarezerwowaliśmy, pan nas oprowadził po całym terenie. Dobrze, że nas zaprowadził na basen i do restauracji, bo pewnie byśmy błądzili. Basen jest rzeczywiście fajny – infinity z widokiem na rzekę Paranę, na której drugim brzegu jest Paragwaj. I to koniec zalet hotelu.
Miła obsługa ostatniego dnia była już całkiem niemiła. Internet w pokoju nie działał w ogóle, no dobra, trochę działał w toalecie. Najlepiej działał w ogrodzie przy basenie, ale do śmigania było mu daleko. Śniadanie było bardzo ubogie. Łazienki choć nowe, to już z pleśnią. Fuj. Dodatkowa wada: wymeldowanie do 10 rano. 9.59 już dzwonili z recepcji, że mamy opuścić pokój. Podsumowując, polecamy na własne ryzyko, dla widoku z basenu warto się poświęcić.
Można też zamieszkać po brazylijskiej stronie. Nie byliśmy w Foz, bo nie mieliśmy na to czasu. Widziałam zdjęcia i chyba jest miejscami ładniejsze od Puerto. Jest na pewno większe i jest tam więcej wszystkiego, czyli turystycznego festynu również (m.in. muzeum figur woskowych – widziałam z taksówki).
W Puerto było spokojnie i prowincjonalnie, co ma swój urok. W obu miasteczkach są punkty widokowe na rzekę, gdzie znajduje się punkt styku trzech granic – Hito Tres Fronteras/Marco das Tres Fronteiras. Po stronie argentyńskiej było dość spokojnie i pusto. Widziałam zdjęcia z punktu brazylijskiego, jest tam nawet diabelski młyn. Wydaje się, że jest tam ładniej, ale tak bardziej turystycznie, więc co kto woli. Gdybyśmy mieli więcej czasu, to pewnie byśmy i tam pojechali, ale nie mieliśmy i chyba niewiele straciliśmy. Najważniejsze są przecież wodospady.
Oprócz nocowania w jednym z miasteczek, można się pokusić o wybór jednego z hoteli znajdujących się w parkach narodowych. W Argentynie jest to Gran Melia Iguazu, pięciogwiazdkowy hotel, w którym nie było już wolnych pokoi, gdy szukaliśmy noclegu. W Brazylii, w parku znajduje się Belmond Hotel das Cataratas. Tej opcji nie sprawdzaliśmy, bo nie chcieliśmy nocować po tej stronie granicy. Noclegi w obu hotelach są dość drogie, ale za to gwarantują piękne widoki nie tylko w godzinach otwarcia parków narodowych.
Nocowania w Paragwaju nie należy brać po uwagę. Przede wszystkim jest stamtąd najdalej do parków narodowych. W Ciudad del Este nie ma nic ciekawego do zobaczenia, chyba że chce się odwiedzić największe centrum handlowe w Ameryce Południowej, bo tak nazywane jest to miasto. Można tam w strefie wolnocłowej kupić podobno wszystko, przede wszystkim towary importowane z całego świata. Jest to atrakcja głównie dla Brazylijczyków. Nie dziwi mnie to – już pierwszego dnia pobytu w Rio zorientowaliśmy się, że zagraniczne towary są tam dość drogie (ceny czasami trzy razy wyższe niż w Polsce).
Jak wygląda zwiedzanie wodospadów Iguazu?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że wodospady znajdują się na terenie parków narodowych. Są to miejsca bardzo popularne, typowo turystyczne, zwiedzanie odbywa się w sposób zorganizowany i raczej nie można liczyć na brak ludzi.
Wodospady Iguazu można oglądać po obu stronach granicy. Zwiedzanie po stronie argentyńskiej zajmuje zdecydowanie więcej czasu. Można podejść do wodospadów dość blisko, stając dosłownie nad nimi. Właśnie tę stronę zobaczyliśmy jako pierwszą. Przeczytałam gdzieś niedawno, że to zła kolejność, ale nie mogę się z tym zgodzić. Widoki są różne po obu stronach i po prostu się uzupełniają. Po stronie brazylijskiej widok jest bardziej rozległy, panoramiczny i równie dobrze może być początkiem, jak i końcem przygody z Iguacu.
Na zwiedzanie strony argentyńskiej mieliśmy jeden dzień. Początkowo chcieliśmy iść do parku dwa razy, ale się nie udało, gdyż pierwszego dnia zanim dojechaliśmy z lotniska zrobiło się późno, a okazało się, że do parku wpuszczają tylko do 16.30, a w parku można przebywać do 18. Dzięki temu trochę odpoczęliśmy, zjedliśmy spokojnie obiad i poszliśmy na basen.
Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się do parku narodowego. Niestety prognozy pogody nie były dla nas pomyślne. Pojechaliśmy zabezpieczeni przed deszczem. Jak tylko zaczęliśmy zwiedzanie zaczęło lać. Całe szczęście szybko przestało. Obserwowałam prognozy na Iguazu wcześniej i muszę stwierdzić, że pogodne niebo i słońce to tam raczej rzadkość o tej porze roku. Jeżeli trafi się tam Wam taka pogoda, to zagrajcie w totka.
Zwiedzanie Parque Nacional Iguazu (Argentyna) składa się ze:
1. ścieżki górnej – obowiązkowo (mniej więcej półtorej godziny)
2. ścieżki dolnej – obowiązkowo (zajmuje mniej więcej godzinę)
3. trasy do Gardzieli Diabła – tutaj z wysokości 90 metrów spada w ciągu sekundy przeciętnie 1760 metrów sześciennych wody (w porze deszczowej znacznie więcej) – obowiązkowo (razy kilka ) (1,5 godziny, w tym przejazd elektrycznym ekologicznym pociągiem)
4. zielonej ścieżki – dziesięciominutowy spacer przez las od stacji Cataratas do stacji Centralnej – lepiej się przejść, niż czekać na pociąg, który między tymi stacjami kursuje dość rzadko
5. szlaku Macuco – 3 godziny spaceru po dżungli, można spotkać małpki i inne zwierzęta, np. ptaka macuco – raczej dla chętnych i bez widoków.
Wyznaczone w tym parku ścieżki to w większości metalowe konstrukcje, mostki. W kilku miejscach pojawiają się schody. Szlaki są łatwe do przebycia i niezbyt męczące. Zwiedzanie tej część było bardzo przyjemne i nawet deszcz nam go nie zepsuł. Razem z nami zwiedzało sporo osób, dużo rodzin z dziećmi, a także wiele osób niepełnosprawnych. Większość rodzin z małymi dziećmi miała wózki i bez problemu radzili sobie na szlakach. Choć my wszyscy zgodnie twierdziliśmy, że z nosidłem byłoby wygodniej, bo nie trzeba wtedy wózka nosić po schodach i przepychać się nim między ludźmi, których jest sporo. Całe szczęście my już nawet nie pamiętamy, do czego wózki służą 😉
W parku znajdują się toalety, kioski z przekąskami i restauracja. Wszystkie szlaki są dobrze oznaczone i raczej ciężko się tam zgubić.
Spacerując po parku można spotkać wiele gatunków zwierząt, my widzieliśmy przepiękne motyle, sarnę oraz wszędobylskie ostronosy (koati), które niejednemu turyście wyjadły wszystko z plecaka.
Wszystkie szlaki można przebyć samemu, można wykupić dodatkowo wycieczkę z przewodnikiem. Jest jeszcze możliwość popłynięcia pod wodospad na pontonach. Nie zdecydowaliśmy się na to, ale wiemy z relacji uczestników, że wraca się przemoczonym aż do bielizny.
Przy wyjściu z parku tradycyjnie można zakupić pamiątki. Polecam ominąć sklep i zakupić coś z rękodzieła wystawianego przez rdzennych mieszkańców tych terenów – Indian Guarani.
UWAGA! W parku organizowane są wieczorne spacery przy pełni księżyca, oczywiście tylko 5 wieczorów miesiącu. Widziałam zdjęcia, warto!!!!
Zwiedzanie Parque Nacional do Iguacu (Brazylia) powinno zająć mniej czasu. Po tej stronie jest tak naprawdę jedna trasa, do początku której dowozi autobus. Najpierw ogląda się wodospady z daleka, a potem podchodzi się coraz bliżej Gardzieli Diabła. Dopiero na samym końcu trasy są mosty prowadzące w głąb rozlewiska – podchodzi się bliżej spadającej wody.
Tu też można wykupić wycieczkę pontonem pod wodospad czy safari, a także wybrać się na trekking czy przejażdżkę rowerem przez dżunglę. Ale to już dla chętnych, którzy mają więcej czasu. Po obu stronach organizowane są także przeloty helikopterem nad wodospadami, a także nad zaporą Itaipu (druga co do wielkości elektrownia wodna na świecie).
Oglądanie wodospadów po stronie brazylijskiej zajęło nam chyba godzinę, a może nawet mniej, bo spieszyliśmy się na lotnisko. W porównaniu z piknikową atmosferą dnia poprzedniego zwiedzanie strony brazylijskiej przypominało najgorszy koszmar turysty. Przede wszystkim zastaliśmy tam o wiele więcej ludzi na metr kwadratowy niż w Argentynie. Na końcowe części mostków nawet nie weszliśmy, bo było tam więcej turystów niż ludzi w tokijskim metrze w godzinach szczytu.
Trasa niestety jest tak przygotowana, że ciężko się kogoś wymija. Widoki często pozasłaniane są przez krzaki, więc tam, gdzie już coś widać zbierają się wszyscy, by robić zdjęcia. Trzeba nieźle uważać, by nie dostać w głowę selfiestickiem. Zatem polecam uzbroić się w cierpliwość. 90% wilgotności powietrza nie pomaga. Warto się więc przygotować na tę okoliczność, ubierając się w górę od kostiumu kąpielowego i krótką spódniczkę (jeśli jest się kobietą), mężczyznom proponuję rozebranie się do bokserek. Tutaj zdecydowanie nie polecam przyjeżdżać z wózkami, bo schodów jest sporo. Ale da się i z wózkiem, jak się bardzo chce.
Podsumowując, na zwiedzanie wodospadów Iguazu należy zabrać ze sobą:
1. Dużo cierpliwości, przede wszystkim w Brazylii.
2. Zabezpieczenie przed deszczem (w porze deszczowej czyli od listopada do kwietnia).
3. Krem z filtrem. Raczej o każdej porze roku.
4. Preparat na komary. Koniecznie. Nie zdążyłam posmarować łydek i nawet się nie zorientowałam, a mnie pogryzły.
5. Wodę albo drobne na wodę … kokosową (tę sprzedawali tylko w Brazylii).
6. Kilka aparatów fotograficznych, telefonów, Go Pro, selfiesticki, gimbale i inne tego typu sprzęty. W przeciwnym razie zbyt wyraźnie będziecie się różnić od innych zwiedzających.
Kiedy jechać do Iguazu?
Od kwietnia do listopada jest pora sucha. Nie pada, a temperatury sięgają 40 stopni. A w słoneczne dni tworzą się przepiękne tęcze. W porze deszczowej temperatury spadają, a przez wodospady przepływa znacznie więcej wody, więc stają się bardziej efektowne. Jest też szansa, że nie będzie padać non stop, więc chyba wybór jest prosty 🙂 Choć ja i tak powiem, że najlepiej wtedy, kiedy się ma taką możliwość i ochotę. Do pogody zawsze można mieć szczęście lub pecha.
Ceny
Drogo czy tanio to kwestia względna.
Wstęp do parku kosztuje:
a) w Brazylii – dorosły około 70 zł, dziecko (od 2 do 11 roku życia) 10 złotych
b) w Argentynie – dorosły około 70 zł, dziecko (od 6 do 12 roku życia) 18 zł. Bilety są ważne także następnego dnia, trzeba to tylko zgłosić przy wyjściu.
Oglądaliście już wodospady Iguazu? A może dopiero się wybieracie? Czekamy na komentarze i pytania.