Rio, moja nowa miłość. Nie mieszkałam tam przez rok, nie spędziłam tam miesiąca, nie byłam w Rio nawet przez tydzień. Ale te 4 dni wypełnione po brzegi różnymi atrakcjami wystarczyły, by pokochać to miasto. Pokochać, chociaż to miłość niełatwa. Rio to miasto pełne kontrastów z etykietką, dość niesprawiedliwą, bardzo niebezpiecznego. Miłość do Rio rodziła się bólach. To było jedno z moich marzeń. Te widoki na Rio znane od dzieciństwa z telewizji czy albumów z cudami świata. I wreszcie się udało. Pierwsze wrażenia: kiepska organizacja na lotnisku, duszno, chmury, brak słońca, śmieci, bezdomni i ich legowiska pod wiaduktami dróg, fawele, fawele, fawele i wreszcie Botafogo i piękny widok na Głowę Cukru i marinę.
Byłam przygotowana na kontrasty, ale pierwszego dnia to nie kontrasty mnie zaskoczyły, a raczej ich brak. Wszędzie mi się wydało biednie, brudno, smutno, szaro. Ewidentny brak zewnętrznych oznak luksusu, jak to powiedział Kamil. Ale nie o luksus tu chodzi, a choć o kawałek miasta bez bezdomnych, żebraków i innych podejrzanych typów, których nikt nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce. Całe szczęście widoki z Głowy Cukru zachwycają. Geograficznie to jedno z najpiękniej położonych miast, a może wręcz najpiękniej ze wszystkich na świecie. Ocean, góry, wysepki, zatoczki, plaże, laguny – człowiek obraca się dookoła i z każdej strony widoki zapierają dech w piersiach. I dla samego tego widoku warto tu przyjechać. Już się bałam, że tak właśnie będzie, że reszta mnie rozczaruje. Jednak krok po kroku zaczynałam czuć atmosferę tego miasta. Ten luz, radość, uśmiechy, głośne rozmowy na ulicach i w knajpach…
Jeśli zatem będziecie w Rio, to podążajcie moimi krokami, a będziecie chcieli tam wrócić w każdej chwili.
1. Wjechać kolejką na Głowę Cukru (Sugarloaf Mountain).
Myślę, że dobrze zacząć od tego miejsca. Ono nie może nikogo zawieść. Genialne widoki zaczynają się już w kolejce, a to co widać z tarasów widokowych jest niesamowite. Jak stanęłam na szczycie i popatrzyłam w stronę Copacabany, to zrozumiałam, dlaczego podczas swojego pierwszego pobytu w Rio Kamil spędził tam kilka godzin. Ten widok hipnotyzuje. Z jednej strony widać całą zatokę (Zatoka Guanabara), przede wszystkim plażę i zatokę Botafogo i plażę Flamengo, a w oddali centrum biznesowe miasta. Gdy spojrzy się w drugą stronę widać potężne wzgórza porośnięte dżunglą, a między nimi miasto, uliczki, budynki, mnóstwo uliczek, mnóstwo budynków. Jak się ma szczęście zobaczy się figurę Chrystusa, która często jednak jest zasłonięta chmurami.
Na szczyt wjeżdża się kolejką (bondinho/teleferico) ze stacji przy Praia Vermelha/Praca General Tiburcio. Bilety można na wszelki wypadek kupić online (bondinho.com.br). W tej chwili ceny online są o 10% niższe. Można tam dojechać Uberem lub wcześniej zrobić sobie spacer plażami Flamengo i Botafogo, i dojść pieszo. To fajny spacer, ale ostrzegam: w tej okolicy często nie ma przejść dla pieszych, czego doświadczyliśmy. Więc lepiej trzymać się strony morza i niepotrzebnie nie przechodzić na drugą stronę, bo potem można nie móc wrócić w bezpieczny sposób. Kolejka po drodze na Paco de Azucar ma jeszcze przystanek na Morro da Urca, tam przesiada się do drugiego wagonika. Kolejka jest czynna od 8 rano do 9 wieczorem. Jeździ co 20 minut. Na pewno warto zostać tam na zachód słońca.
2. Spacerować wzdłuż plaż podczas zachodu słońca!
Najbardziej znane plaże Rio to Copacabana oraz Ipanema (razem z Leblon). To na nich toczy się życie. Przez cały dzień. Wzdłuż plaż jest promenada, hotele z widokiem na morze, knajpy, bary, restauracje, stoiska z pamiątkami. Plaże są przede wszystkim szerokie i długie więc starczy miejsca dla wszystkich. Można iść promenadą, a można też brzegiem morza, co polecam. Jednego dnia warto zacząć od Copacabany i dojść na zachód słońca na Ipanemę. Drugiego zacząć od zachodu słońca na Ipanemie czy Leblon, a na wieczór dojść do Copacabany. Piasek pod nogami, orzeźwiające fale, zmieniające się kolory nieba, widok na wzgórza i szum miasta. Co chwila można spojrzeć na wyłaniającego się zza budynków Cristo. Można napić się kokosa albo drinka, można się na chwilę zatrzymać i odpocząć po całym dniu zwiedzania, można nawet wskoczyć do oceanu… W ciągu dnia przepełnione ludźmi plaże wieczorem wydały mi się spokojniejsze, luźniejsze…
3. Chodzić po mieście w poszukiwaniu figury Chrystusa Odkupiciela (w chmurach czy nie) 😉
Po Rio warto pochodzić, choć miasto jest rozległe. Spacery w centrum polecamy, ze względów bezpieczeństwa, tylko w jasny dzień, w czasie godzin biznesowych. Warto się przejść wzdłuż wybrzeża od Muzeu do Amanha (bardzo ciekawy nowoczesny budynek), aż do Lapy (przez Centrum, w okolice muzeum sztuki nowoczesnej). Podejść blisko lotniska i poobserwować lądujące i startujące samoloty.
Spacerować warto też w innych miejscach, chociaż może niekoniecznie po favelach. Nam wielką radość sprawiało wypatrywanie figury Chrystusa, który większość czasu chował się za chmurami. Gdy tylko było go widać, wyciągaliśmy telefony i aparaty, a Hella krzyczała z radości. Najlepiej w tym celu wybrać Botafogo, Copacabanę, Ipanemę czy okolice Lagoa. Robiliśmy tak również w Uberze i tu przechodzimy płynnie do kolejnego punktu.
4. Wjechać na przynajmniej jeden punkt widokowy
Obowiązkowe jest Corcovado z figurą Chrystusa, ale tam można niestety zastać chmury i wtedy nici z widoków. Warto zatem pojechać jeszcze w inne miejsce. Polecamy Vista Chinese lub Mirane Dona Marta. Dojazd bezproblemowy Uberem. Darmowe widoki zapierają dech w piersiach. Znowu można godzinami patrzeć na Rio z góry.
5. Zjeść acai (mogą być lody, może być modny bowl).
Mrożone ciemnofioletowe desery z jagód acai można spotkać na każdym kroku. Są pyszne i orzeźwiające. A do tego bardzo zdrowe, zawierają mnóstwo witamin, a przede wszystkim są znakomitym źródłem antyoksydantów. Przecież to superfoods. W kawiarniach można trafić na bowle, czyli miseczki z acai i bardziej sycącymi dodatkami, np. granolą i miodem. Idealne na śniadanie, deser czy przekąskę w upalny dzień. Polecamy w knajpkach Balada Mix Restaurante przy Copacabanie, na Rua Santa Clara.
6. Napić się caipirinhi i wody ze świeżego kokosa, najlepiej na plaży.
Najpierw nawodnić się wodą kokosową. Kokosy są duże i pełne. Świeże i pyszne. Potem relaks przy drinku. Najbardziej znany brazylijski drink czyli caipirinha. Alkohol z trawy cukrowej (cachaca), limonka, brązowy cukier i kruszony lód. To idealny przepis na miłość do Rio.
7. Wspiąć się po najsławniejszych schodach obu Ameryk – Escalera de Salaron
Najsłynniejsze schody w Rio de Janeiro są dla mnie miejscem szczególnym, gdyż mocno wiążą się z podróżowaniem po całym świecie. Jeszcze 40 lat temu schody prowadzące z Lapy do dzielnicy Santa Teresa były całkiem zwyczajne . W latach 80 zamieszkał w dzielnicy Lapa biedny artysta z Chile – Jorge Selarón. W 1990 zaczął ozdabiać schody m.in. kawałkami porcelany czy luster, które znajdował na śmietniku. Wkrótce sąsiedzi zaczęli dawać mu płytki z podróży, z których wracali. Coraz więcej ludzi dowiadywało się o jego projekcie. Ludzie z całego świata wysyłali mu kafelki. 2000 kafelków, 125 metrów schodów z 60 różnych krajów. 300 kafelków malowanych ręcznie przez Selaróna.
Selarón powiedział kiedyś, że ten projekt to szalony i wyjątkowy sen, który skończy się w dniu jego śmieci. 10 stycznia 2013 znaleziono jego ciało właśnie na tych schodach, dzięki którym stał się sławny. Na schodach, które stały się tak sławne, że pojawiły się w teledysku U2 „Walk on” kręconym w Rio.
8. Spróbować tradycyjnego brazylijskiego churrasco / rodizio. Uwaga! Nie dla wegetarian.
Choć to zupełnie nie jest jedzenie dla mnie, jest na tyle wyjątkowe, że nie sposób się nie zachwycić. Mięsożercy zachwycają się smakiem, a ja atmosferą restauracji, w których mięso serwowane jest na specjalnych szpadach. Kelnerzy co chwila podchodzą i oferują smakowite kąski. Goście dostają specjalne plakietki, którymi mogą oznajmiać, czy chcą, by nałożono im na talerz nową porcję. Oprócz mięsa zawsze jest bar sałatkowy, często także sushi (co wydaje się dość osobliwe, a sushi w Brazylii akurat nie jest smaczne). Churrascaria to nazwa restauracji podającej mięso w stylu churrasco czyli z grilla. W restauracjach tych obowiązuje zasada jedzenia do woli za jedną opłatą, co Brazylijczycy nazywają właśnie rodizio.
9. Jeździć Uberem
Uber jest tani, szybki i sprawny. Przyjeżdża i dojeżdża wszędzie. Można liczyć na niego bardziej niż na taksówki. Kierowcy są mili, pomocni, używają klimatyzacji i zamykają samochód od środka, więc można się czuć bezpiecznie. W wielu miejscach znajdują się specjalne postoje dla samochodów Ubera.
10. Spacerować naokoło laguny Lagoa Rodrigo de Freitas
Geograficzne położenie Rio jest bajeczne. Ocean, góry, a w środku miasta jezioro. Jest to tak naprawdę laguna połączona z Oceanem Atlantyckim kanałem. To właśnie tę lagunę widać z punktu widokowego przy figurze Chrystusa. Znajdują się na niej dwie wysepki, na których znajdują się siedziby klubów sportowych.
Laguna otoczona jest górami, parkami i apartamentowcami. Jest to najbardziej elegancka część Rio. Spacerując nad wodą można podziwiać góry, a także figurę Chrystusa Odkupiciela. W okresie bożonarodzeniowym można podziwiać choinkę umieszczoną na platformie unoszącej się na wodzie. Zatem nie tyle można, co trzeba się przespacerować w tej okolicy po zmroku.
11. Odwiedzić firmowy sklep Havaianas
Rua Garcia d’Avila, 124 – Ipanema, Rio de Janeiro
Nie spodziewałam się, że sklep z klapkami może zrobić na mnie wrażenie. A jednak. Klapki Havaianas to chyba najbardziej rozpoznawalny produkt eksportowy Brazylii. Żal by było wyjechać z Rio bez chociaż jednej pary. Sklep firmowy mieści się w cudownej, eleganckiej i modnej dzielnicy Ipanema.
Liczy 3 piętra plus parter. Klapki poprzyczepiane do ścian tworzą kolorowe kompozycje, które zachwycają oczy. Wybór kolorów, fasonów i wzorów powoduje zawrót głowy. Damskie, męskie, dziecięce… każdy znajdzie coś dla siebie. Czaszki, ćwieki, świecidełka, postaci z bajek, zwierzątka… Ceny dwa razy niższe niż w Polsce. Obsługa wzorowa! Oczywiście klapki Havaianas można kupić w Brazylii na każdym kroku, ale naprawdę warto odwiedzić ten flagowy sklep i dać się oczarować tym kolorom na ścianach. Ale przyznam się Wam w sekrecie, że w użyciu wolę brazylijskie klapki i sandały Ipanema, które też można kupić w Rio w wielu miejscach, w tym na lotnisku.
Teraz pozostało nam już tylko marzyć, że jeszcze kiedyś tam pojedziemy. Czego i Wam życzę.